ADAM WITKOWSKI.COM OBJECTS VIDEO AUDIO CV BLOG TEXT LINKS CONTACT



zoom [+]



 


2nd MOON SYNDROME | z Anią Witkowską

2013
instalacja świetlna w przestrzeni miejskiej | lightbox fi=250 cm



Wywiad do katalogu 5. edycji Grolsch Artboom Festival przeprowadzony przez Karolinę Plintę.

Karolina Plinta: Skąd pomysł, żeby zainstalować w Krakowie drugi księżyc? Czy jeden, ten prawdziwy, to za mało?


Adam Witkowski: Nie mieliśmy na celu wywołania anomalii astronomicznej, ale mimo to okrągły, świecący kształt ponad horyzontem bardzo oddziałuje na świadomość ludzi. Potrzebujemy jego istnienia. Wielu przechodniów rejestruje tylko obecność samej figury na niebie i jest pewna, że to rzeczywisty księżyc. Niektórzy dziwią się, że dziś jest znów pełnia.... Tak w ogóle, to księżyc zdecydowanie łatwiej podmienić niż słońce.
Anna Witkowska: Trochę utopijnie podeszliśmy do tematu - zanurzyć się w świetle sztucznego księżyca, taki był cel. Stworzyć iluzję. Od pewnego czasu interesujemy się pojęciem utopii. Na miejsce instalacji wybraliśmy kładkę Bernatka, ponieważ jest uczęszczana i łatwo dostępna, do tego przynależy do Podgórza, więc wpisywała się w ramy festiwalu. Dodatkowym atutem miejsca było to, że tam ludzie mieli szansę na dostrzeżenie dwóch księżyców na raz (faktycznego nieba nad rzeką nie przesłania żadna architektura, ewentualnie ażurowe przęsło mostu). Przylepienie naszego księżyca do elewacji czy drzewa nie miałoby sensu. Wtedy przekształciłby się w reklamę. Lokalizacja na moście czyniła go bardziej realnym, z szansą odbicia w wodzie. Czy jeden księżyc to za mało - pomyśleliśmy, że tak.


KP: Nie baliście się zarzutów, że wasz pomysł jest trochę kiczowaty? W końcu kładka Bernatka, to romantyczne miejsce samo w sobie, a wy jeszcze podbijacie stawkę.
 
Anna: Bynajmniej nie bałam się zarzutów! Nie mieszkam w Krakowie, nie znam Podgórza, byłoby pewnego rodzaju nieszczerością zrobić projekt zaangażowany w historię tego miejsca. Nie utożsamiam się z nim w żaden sposób, bo niby dlaczego, skoro mieszkam na drugim końcu Polski? Poza tym, banalna i pozornie płytka ingerencja (instalacja sztucznego księżyca) potrafi czasami więcej odsłonić niż polemiczna praca, która ciąży...
Adam: Dla nas jednak o wiele ważniejsze było to, jak nasza praca zadziałała z większego dystansu. Lokalizacja w Krakowie była tylko poniekąd korzystna, biorąc pod uwagę fakt, że zależało nam na hiperrealistycznym efekcie. Jest to niemożliwe, gdy księżyc znajduje się blisko patrzącego. W Krakowie można było zobaczyć za to dwa księżyce jednocześnie – mieliśmy dużo szczęścia, bo trafiliśmy na najpełniejszą pełnię. Prawdziwy Księżyc był najbliżej Ziemi 22 czerwca.
 

KP: W ramach współpracy ArtBoomu z festiwalem Artloop wasza praca powędrowała także do Sopotu. Tym razem księżyc zawisł w samym centrum miasta, tuż nad hotelem Sheraton. Dlaczego wybraliście właśnie to miejsce i jak można rozumieć wasz księżyc w takim kontekście?

Adam: Wybraliśmy miejsce, które samo w sobie wygląda jak „pocztówka z Sopotu”. W obu lokalizacjach – krakowskiej i sopockiej - projektowaliśmy tę pracę jak obraz. Zależało nam na oniryczności tego pejzażu, chcieliśmy aby się chciało w niego uwierzyć. Pod tym względem lokalizacja naszej pracy w Sopocie była korzystniejsza niż w Krakowie, bo nasz kaseton jest widoczny jedynie z dużej odległości, z której gra już rolę księżyca.
Anna: Naszym pierwszym celem był Grand Hotel, najważniejsza wizytówka Sopotu. Drugim potencjalnym miejscem instalacji pracy był Dom Zdrojowy - tam właśnie udało się uzyskać pozwolenie. Sopot ma problem z nową architekturą, robi się coraz potworniejszy, na siłę nowoczesny, właśnie odsłania elewację banku ze szkła i stali z rozfalowaną powierzchnią, przy dworcu powstaje rdzawe centrum handlowe. W tym kontekście nasz księżyc to działanie sentymentalne, naiwna próba „zatrzymania” tego procesu.